TAJEMNICZE MORDERSTWO W MAŁACHOWIE KĘPYM
Zdarzenie z 14/15 Lipca 1928 roku.
Dzisiaj rano obiegła miasto Witkowo ponura wiadomość, iż w pobliskiej wsi Małachowo Kępe dokonano mordu na 40-letnim koloniście Hermanie Freitagu, właścicielu 50 morgowego gospodarstwa , zamieszkałym z 75-letnią matką, dzierżawczynią 70 morgowego gospodarstwa w Małachowie. Morderstwo zauważyła pierwsza służąca Freitagów, która budząc gospodarza o 5-tej rano spostrzegła przez okno kałużę krwi przed łóżkiem, na którym leżał Freitag. Został on zastrzelony z odległości 2 kroków z własnej fuzji, która po dokonanym morderstwie z domu zaginęła. Na miejsce wypadku zjechała z Gniezna komisja lekarsko-sądowa i przeprowadziła na miejscu sekcję zwłok. Podejrzanego sprawcę aresztowano i oddano do dyspozycji sędziego śledczego. Szczegóły w najbliższym numerze.
- Dziennik Poznański nr. 162 z 17.07.1928 r. ( Tajemnicze morderstwo pod Witkowem ).
Natomiast Kurier Poznański w nr. 322 też z 17.07. 1928 r. w artykule ” Morderstwo rabunkowe ” tak opisuje to zdarzenie :
W związku z wypadkiem morderstwa rabunkowego, dokonanego na osobie 41 letniego gospodarza-kolonisty H. Freitaga w Małachowie Kępa pod Witkowem, korespondent nasz z Gniezna podaje dalsze jeszcze szczegóły.
Krytycznego dnia rano służąca Freitaga, St. Matuszak udała się, jak zwykle, do obory celem wydojenia krów. Nie mogąc znaleźć konwi do mleka, poszła do mieszkania Freitaga w mniemaniu, że tam się one znajdują. Zapukała do drzwi, lecz nikt jej na to nie odpowiedział. Zaintrygowana tym, weszła przed dom i wejrzała do wnętrza przez uchylone okno. Oczom jej przedstawił się straszny widok. W łóżku leżał Freitag, a obok na podłodze widniała kałuża krwi. Przerażona przywołała brata denata, Ottona Freitaga, który wszedł oknem do pokoju i otworzył ze środka zaryglowane drzwi. W tej chwili nadeszła matka zamordowanego i stwierdziła w uchylonej szufladzie szafki brak ok. 1000 zł. Pod łóżkiem stała nietknięta jeszcze waliza, zawierająca 700 dolarów. Szufladę otworzono kluczem, który denat miał w ubraniu. Do walizki był inny stosowny klucz, który znajdował się stale w kuchni. Klucz ten zginął, co bardzo uderza. Służąca Matuszak opowiada, że na krótko przed wypadkiem słyszała w kuchni jakieś podejrzane szmery, weszła do niej, lecz nic nie zauważyła. Parę minut później usłyszała strzał. Prawdopodobnie morderca wszedł przez okno do mieszkania w chwili, gdy służąca była właśnie w kuchni. Śledztwo w tajemniczej tej zbrodni, prowadzone jest ze zdwojoną energią.
Trudno odczytać artykuły dotyczące tego zdarzenia w gazecie gnieźnieńskiej ” Lech ”, czas zatarł litery lub je rozmazał, odtworzenie ich słowo po słowie nie będzie możliwe. W skrócie, dowiadujemy się z nich że aresztowano jako podejrzanych o to zabójstwo parobka pracującego u zamordowanego oraz występującą we wcześniejszych artykułach służącą Matuszakową. Natomiast proces oskarżonych jest w miarę dobrze udokumentowany. Oto artkuł zmieszczony w Kurierze poznańskim z dn. 19 . 03. 1929 roku w nr. 130
Gniezno 19.03.1929 r. Wczoraj rozpoczęła się przed wzmocnioną Izbą Karną pod przewodnictwem wiceprezesa p. Hoppego rozprawa przeciw 28-letniemu robotnikowi Wawrzyńcowi Krysiakowi, rodem z pod Ostrowa i przeciw 25-letniej Stanisławie Matuszakównie z Samarzewa. Krysiak w nocy z 14 na 15 lipca 1928 r. w Małachowie Kępym dopuścił się według aktu oskarżenia ciężkiej kradzieży pieniędzy i umyślnie zabił poszkodowanego, swego chlebodawcę Hermana Freytaga strzałem z dubeltówki. Matuszakówna, według aktu oskarżenia, pomagała świadomie Krysiakowi w popełnieniu ciężkiej kradzieży, zabrawszy klucz od szafy z pieniędzmi z fartucha matki śp. Freytaga i wręczyła go Krysiakowi. Sekcja wykazała, że Freytag otrzymał z bliska śmiertelny strzał w głowę. Śrut znaleziono w mózgu zabitego. Dubeltówka była własnością Freytaga i stała koło jego łóżka. Sąd badał osobno każdego z oskarżonych. Pierwszą badano Matuszakównę ( przebywała od lipca 1928 r. w areszcie prewencyjnym ). Zeznała, że 11 lipca pytał ją Krysiak, gdzie Freytag schował pieniądze za sprzedaną krowę. W nocy z 14 na 15 lipca Matuszakówna wstała z łóżka wskutek gwałtownego bólu zębów. Wówczas usłyszała szmer w kuchni i przez szparę w drzwiach spostrzegła kręcącego się Krysiaka, który wyjął z fartucha matki Freytaga klucz. Następnie widziała go przez okno. Niebawem potem usłyszała strzał o 3 w nocy, i zobaczyła Krysiaka, biegnącego z dubeltówką do stodoły. Gdy poszła doić krowy, odgrażał się Krysiak, że zrobi z nią koniec, jeżeli go zdradzi. Oskarżoną sąd badał bardzo szczegółowo, bo w śledztwie kilka razy zeznawała, a potem zeznania cofała. Krysiak przed sadem do żadnej winy nie przyznał się. Zeznania Matuszakówny nazywa kłamstwem: w końcu udaje głuchego. Krysiak ma bujną przeszłość. Naprzód był w zakładzie poprawczym, a później w 3 więzieniach. Wskutek wniosku obrońcy, by zbadać umysłową odpowiedzialność Matuszakówny, wysłuchano orzeczenia dr. Piotrowskiego z ” Dziekanki ”, który orzekł, że zmiana zeznań Matuszakówny nie jest na tle choroby psychicznej, lecz zwykłym kłamstwem. Rozprawę odroczono do 19. bm. do godz.15. Sąd uda się na miejsce zbrodni z oskarżonymi, celem dokonania wizji lokalnej. Sprawa wzbudziła w mieście olbrzymie zainteresowanie, kilkaset osób przybyło przysłuchiwać się rozprawie, na którą powołano 15 świadków, w tym 3 lekarzy.
” Epilog zabójstwa w Małachowie Kępym” artykuł z Kuriera Poznańskiego zd. 20.03.1929 r. nr. 132.
Wczoraj o godz. 9.30 udał się Sąd ze świadkami na wizję lokalną. O godz. 5 po południu wznowiono w Gnieźnie rozprawę. Przesłuchano m.i. jako rzeczoznawców: dr. Musiała z Gniezna i dr. Bednarka z Witkowa. Prokurator p. Misurewicz żądał kary dla Krysiaka i Matuszakówny z par. 211 za zabójstwo z premedytacją. Obrońca, adwokat Józeficz pragnął wykazać, że zabójcą ś.p. Freytaga był jakiś nieznany osobnik, działający z namowy Matuszakówny. Sąd po 1 i pół godzinnej naradzie wydał wyrok skazujący W. Krysiaka na 15 lat ciężkiego więzienia z par. 214 bez zaliczenia aresztu śledczego, a Matuszakównę na 4 lata ciężkiego więzienia z paragrafu 48 i 214 bez zaliczenia aresztu śledczego. Rozprawę zakończono o godz. 9.30 wieczorem.
Nie był to koniec procesów. Oskarżeni odwołali się od wyroku. Sąd wyższej instancji stwierdził uchybienia w odbytym procesie i polecił wznowić rozprawę do czego doszło w listopadzie 1929 roku. Oto relacja z tego procesu zamieszczona w gazecie gnieźnieńskiej Lech z 28 Listopada 1929 roku.
Wyrok uniewinniający w procesie o zabójstwo gospodarza Hermana Freitaga.
Z drugiego dnia rozpraw.
Wczoraj w drugim dniu rozpraw o zabójstwo gosp. Hermana Freitaga, Sąd wraz z obroną, oskarżonymi i świadkami udał się przedpołudniem do Małachowa Kępego celem dokonania naoczni sądowej, po czym o godz. 12. w południe wznowiono rozprawę. Nasamprzód za zgodą prokuratora i obrońców odstąpiono od przesłuchania świadka Kułakowskiego, zaś co do nieobecnych świadków Nykiela i Wojcińskiej Sąd po naradzie uchwalił odczytanie ich zeznań. W tej fazie rozpraw zarówno ze strony obrony, jak i prokuratora wpłynęło kilka wniosków, a mianowicie na powołanie na świadków Kasprzyka, Woźniaka i Janeckiego, odczytanie aktów injuryjnych w sporze pomiędzy denatem a Hansem, stwierdzenia zawartości znalezionego w pszenicy portfela zabitego itp. dalej przesłuchanie sędziego Daszyńskiego, który miał stwierdzić rozbieżność zeznań Freitagowej. Sąd po naradzie odrzucił większą część wniosków, przychylając się do wniosku obrony w sprawie przesłuchania przebywającego w więzieniu Kasprzyka oraz co do stwierdzenia zawartości portfela. Jak się okazało, poza różnymi drobiazgami zawierał on list niejakiej J. Kaczmarkówny z Gniezna, w którym ta ostatnia proponuje mu spotkanie się w Gnieźnie z niejaką panną Stibbe, której fotografia była dołączona do listu. W międzyczasie przyprowadzono na salę rozpraw Kasprzyka, którego zaprzysiężono, niebawem jednak przysięgę unieważniono, albowiem okazało się, że był on raz karany za krzywoprzysięstwo. Wbrew oczekiwaniom obrony nie umie nic powiedzieć o tym, jakoby denat miał utrzymywać stosunki cielesne z osk. Matuszakówną, czemu również i ta ostatnia zaprzeczyła. Na tym rozprawę przerwano odkładając dalszy jej ciąg na godzinę 15.30. Po tej przerwie przystąpiono do odczytania zeznań Nykla jak i Wojcińskiej, po czym przewodniczący zamyka przewód sądowy. Nastąpiło teraz dłuższe przemówienie p. prok. Misiurewicza. Już na samym wstępie zaznacza on, że całe oskarżenie opiera się na zeznaniach Matuszakówny, które jednak trzeba ocenić krytycznie, wybierając jedynie to, co w nich jest niewątpliwe. Z kolei oskarżyciel publiczny przytacza wszystkie dowody, mające świadczyć o tym, że wiedziała ona o dokonaniu zabójstwa przez Krysiaka, a mianowicie opowiadaniu jej przed świadkami, że tylko swój zabił Freitaga, twierdzenie jej, że Freitag jest zabity, mimo że przez okno tego zauważyć nie mogła, obecność jej przed strzałem w kuchni u Freitagowej i.t.p. Co do Krysiaka, to obciążają go pytania, gdzie denat przechowuje pieniądze, dalej twierdzenie, że strzał mógł paść tylko z dubeltówki, przechowanie fuzji i portfelu w pszenicy Freitaga, wreszcie okoliczność, że nikt obcy nie mógł dokonać zabójstwa ze względu na ostre psy, które broniły dostępu do domu. Reasumując wszystkie swe dowody, prokurator dochodzi do wniosku, że Krysiak podczas dokonywania kradzieży zabił Freitaga, wobec czego wnosi o 15 lat ciężkiego więzienia, zaś dla Matuszakówny żąda 4 lata ciężkiego więzienia za pomoc w popełnieniu ciężkiej kradzieży. Obrońca osk. Krysiaka p. mec. Józewicz stwierdzając, że cały gmach oskarżenia opiera się tylko na zeznaniach Matuszakówny, wykazuje, że są one nieprawdopodobne i przy ferowaniu wyroku Sąd nie może się opierać na zeznaniach histeryczki i jak to wykazali biegli osoby skłonnej do kłamstwa, wobec czego wnosi o uwolnienie osk. Krysiaka. Podobny wniosek stawia również p. mec. Trafalski w stosunku do osk. Matuszakówny. W ostatnim słowie osk. Krysiak wzruszonym głosem stwierdza, że nie byłby zdolny do zabicia człowieka, gdyż jest bogobojny i czuje się zupełnie niewinny. Osk. Matuszakówna zaś oświadcza, tylko że kluczy Freitagowej nie zabrała. Po blisko godzinnej naradzie Sąd wśród ogromnego zainteresowania wkracza na salę i przewodniczący odczytuję wyrok, uwalniający obu oskarżonych dla braku dowodów od winy i kary. Przy ferowaniu tego wyroku Sąd wyszedł z założenia, że zeznaniom Matuszakówny jako histeryczki i osoby kłamliwej nie można dać wiary, wobec czego uwalnia się Krysiaka a tym samym i Matuszakównę, oskarżoną tylko o pomoc w popełnieniu kradzieży. Po odczytaniu wyroku prokurator wniósł natychmiast apelację.